swallow swallow
2645
BLOG

8-10 KWIETNIA 2010. BIAŁORUSKIE SAFARI AKUSTYKA SASINA

swallow swallow Polityka Obserwuj notkę 51
Jestem właśnie po lekturze trzech części książki blogera Free Your Mind na temat tragedii 10 kwietnia pt. „Czerwona strona Księżyca”, dostępne tu:
 
Na recenzje i podsumowania przyjdzie jeszcze czas po ukazaniu się całości. Jestem przekonana, że będzie ich wiele, a książka nawet jeśli na razie nie doczeka się wydania papierowego, to i tak internetową pocztą pantoflową trafi, jak to się mówi, pod strzechy. Książka FYM-a odpowiada po prostu na zapotrzebowanie poznania prawdy o 10 kwietnia i na poznanie takiej analizy, która w odróżnieniu od dotychczasowej „smoleńskiej” literatury nie kręci się wokół brzozy i wokół analizowania zapisów TAWS/ FMS, jak chcą jedni, czy CVR jak woleliby inni (na ten podział i swego rodzaju pseudospór na linii badacze FMS – badacze CVR zwrócił uwagę bloger Marektomasz).
 
Moją uwagę, obok innych, zwrócił tymczasem fragment rozdziału „Zdumiewające perypetie akustyków z Kancelarii Prezydenta” (cz.3, s. 249, numeracja ciągła od części pierwszej):
 
„Największym problemem w przypadku omawiania losów J. Sasina i grupy jego kolegów i/lub podwładnych jest ustalenie jednej, wewnętrznie spójnej, wersji wydarzeń, w których brali oni udział. Mimo że są generalnie dość zgodni, co do przebiegu tego, co się działo (poczynając od przygotowań do uroczystości, poprzez białoruskie safari, czyli wyjazd na 3 auta w celu sprawdzenia na miejscu w Smoleńsku „wszystkiego” i „zapięcia na ostatni guzik”, na samych wydarzeniach z 10-go Kwietnia kończąc), to w szczegółach i to dość istotnych się różnią” – pisze FYM i uściśla w przypisie 24:
 
„Obszernie na te tematy mówili podczas swojego „tournee” związanego z emisją filmu „Mgła”. Tym niemniej część blogerów (jak np. intheclouds, Danae i in.) jest zdania, że żadnego białoruskiego safari nie było, a urzędnicy KP polecieli nad ranem 10-go Kwietnia (np. niedługo po dziennikarskim jaku-40) dodatkowym samolotem (por. też przypis poniżej).
Przemawiałoby za tym scenariuszem kilka następujących przesłanek:
 
1) relacja P. Wudarczyka z Polsat News (przybył „dziennikarskim” jakiem-40, przypomnę) o „jeszcze jednym samolocie”: „Ci ludzie, o których wspominałaś, czyli marszałkowie sejmu, pan Prezydent z małżonką, no i wszyscy ministrowie, to był samolot jeden, ale był jeszcze jeden samolot.” (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/05/by-jeszcze-jeden-samolot_31.html),
 
2) telefonowanie „akustyków” do rodzin zaraz po „wieści o katastrofie” (z informacjami, że im się nic nie stało)
(http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/06/pierwsze-telefony.html),
 
3) wzmianka w stenogramach z wieży szympansów o lądowaniu jakiegoś samolotu o 8.50 rus. czasu (czyli 6.50 pol.): „09:21:05 Красн. B 8.50 у него посадка вот сейчас видимость вот сейчас уже улучшается, но никто и Марченко вчера весь день говорил, никто туман не обещал и утром все нормально, вот сейчас в 9 часов раз и затянуло, видимость где-то 1200.
Ну нормально он зашел. Я думаю, там оборудование у него, ну такой самолет. Ну в принципе нормально зашел, сработали хорошо. Я думал, честно говоря, на второй круг. (...)./O 8.50 lądowali, a teraz widoczność już się poprawia, ale nikt i Marczenko wczoraj cały dzień mowił, nikt nie zapowiadał mgły, i rano wszystko normalnie, a teraz o 9 naraz zakryło,
widoczność gdzieś 1200. No normalnie wylądował. Myślę, on tam ma wyposażenie, no taki samolot. W zasadzie normalnie wylądował, spisaliśmy się dobrze. Ja szczerze mówiąc myślałem, ze odejdzie na drugi krąg. (...)”
(http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/06/stenogramy-z-wiezy.html), tymczasem „oficjalnie” żadnego lądowania o 8.50 rus. czasu na Siewiernym nie było (pierwsze miało być o 9.15 - „dziennikarskiego” jaka-40),
 
4) informacje medialne o „trzecim samolocie z Polski” (najobszerniej pisała o tym kiedyś intheclouds
http://clouds.salon24.pl/278143,o-trzech-samolotach-do-smolenska, przypominając także jedno z bardzo ważnych w tym kontekście doniesień „NDz”: „Sześcioosobowa drużyna rosyjskich poborowych zabezpieczających teren lotniska w Smoleńsku miała zakaz używania jakichkolwiek urządzeń rejestrujących. Powiedziano im o tym w trakcie porannej odprawy. Wszyscy żołnierze musieli zdać własne telefony komórkowe do depozytu. Żołnierzy poinformowano, że przylecą trzy samoloty z Polski, w jednym z nich będzie prezydent RP (http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101108&typ=po&id=po15.txt),
 
5) Polsce Ruscy nie przekazali żadnych informacji na temat ewentualnych lądowań przed „dziennikarskim” jakiem-40 (por. „Uwagi”, s. 6; z czego raczej należałoby wnioskować, że coś lądowało – jaki bowiem byłby sens ukrywania przez Rusków tego, że nie było żadnych lądowań?),
 
6) liczne sprzeczności i białe plamy w zeznaniach „akustyków” (ponadto, już na marginesie dodam, że w sejmowej relacji M. Wierzchowskiego pojawia się taka freudowska pomyłka: „gdybyśmy lecieli do Francji, do Chorwacji, czy do każdego innego kraju, no to byśmy, podejrzewam, nie polecieli, eee, nie pojechali z min. Sasinem 9-go kwietnia ze względu na to, że wiedzielibyśmy, że gospodarze nie pozwolą sobie na jakieś, na jakieś niedociągnięcia, a tutaj mimo wszystko baliśmy się, że... ” http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/06/wierzchowski-raz-jeszcze.html).
 
W „Czerwonej stronie Księżyca” zakładam (zgodnie z treścią maila śp. K. Doraczyńskiej – skan na następnej stronie; wprawdzie jest tam mowa o dwóch autach, a nie trzech, ale chodzi ewidentnie o wyjazd, nie wylot urzędników KP), że „akustycy” jednak byli na białoruskim safari, gdyby bowiem większość zeznań i publicznych wystąpień zawierała tak wielkie kłamstwo (jak to związane z ukryciem przelotu do Smoleńska), to należałoby rolę prezydenckich urzędników zupełnie na nowo określić. Na pewno jednak ich kolejne przesłuchania są niezbędne dla dalszego śledztwa – najlepiej w konfrontacji z relacjami dziennikarzy, świadków z Katynia, borowców oraz urzędników z ambasady.”
 
 
O ile niespójność zeznań panów z Kancelarii Prezydenta od razu rzuciła się chyba każdemu w oczy, a zajmowanie się przez nich nagłośnieniem i ustawianiem krzesełek jako leitmotiv tych relacji wprawiała w osłupienie, to jednak dopiero zestawienie przez FYM-a w jedno miejsce już choćby tych zacytowanych powyżej przesłanek przemawiających za tym, że p. J. Sasin i jego koledzy z Kancelarii Prezydenta vulgo: „akustycy”(kapitalne określenie FYM-a) jako samozwańczy spece od nagłośnienia mataczą bardziej, niż komukolwiek mogło się przyśnić, i że wcale niekoniecznie jechali po to by nagłaśniać i ustawiać krzesełka w kolumnie trzech samochodów, tylko mogli właśnie polecieć „znikniętym” w relacjach medialnych i w relacjach samych zainteresowanych samolotem. A jeśli tak, to kto jeszcze mógł tym samolotem lecieć? Czy ktoś może trafił na jakieś zdjęcia z odjazdu pociągu do Katynia? Pytam, bo dla mnie nie jest też jasne, jak ostatecznie dotarł na uroczystości do Lasu Katyńskiego p. Antoni Macierewicz, podobnie jak nie wiem jak znaleźli się tam p.Maciej Chojnowski, osobisty fotograf śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i p.Maciej Osiecki, osobisty fotograf śp. Marii Kaczyńskiej.  
 
PS: Właśnie pojawiła się część czwarta (tu mirror)
 
 
undefined
undefined
 
 
swallow
O mnie swallow

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka